środa, 10 stycznia 2018

5. Nicole Sochacki-Wójcicka "Instaserial o Miłości" oraz "Instaserial o Ślubie"



Tytuł: #Instaserial o Miłości
Autor: Nicole Sochacki-Wójcicka
Wydawnictwo: Roger Publishing

„Instaserial o Miłości” to książka specyficzna. Napisana początkowo w formie postów na Instagramie zyskała ogromną popularność i rzesze fanek na profilu @mamaginekolog. Jakiś czas później została wydana w formie papierowej.
Książka składa się z 6 sezonów, podzielonych na 76 odcinki, których pierwowzorem były właśnie wspomniane już posty na IG. To opowieść o tym, jak poznali i zakochali się w sobie Nicole i Kuba.
Książkę czyta się szybko. Styl jest przyjemny i lekki. Owszem – zdarzają się błędy (zarówno stylistyczne, jak i interpunkcyjne), jednak nie rażą one tak bardzo. Myślę, że to właśnie ze względu na to, że są to posty przeniesione z portalu społecznościowego.
Mam sentyment do tej książki z kilku powodów – daty, które były istotne dla Nicole, są ważne i dla mnie. Na przykład – w roku, w którym autorka kończy swoją przygodę z Samorządem Studenckim, ja zaczynałam przygodę z tą organizacją na swojej uczelni. Nicole to dziewczyna, która czasem irytuje swoim postępowaniem, ale mimo wszystko daje się nią polubić. I na koniec kibicuje się jej, by dostała ten wymarzony pierścionek zaręczynowy. Zanim jednak do zaręczyn dojdzie wraz z główną bohaterką odwiedzamy Działdowo, ‘wpadamy’ do Tanzanii i wyruszamy w podróż po Londynie.
Moja ocena to: 7/10. Idealna dla kobiet, lekka i przyjemna historia o miłości.





Tytuł: #Instaserial o Ślubie
Autor: Nicole Sochacki-Wójcicka
Wydawnictwo: Roger Publishing

„Instaserial o ślubie” to druga część wspomnianego wyżej Instaserialu o Miłości. Zachowała również taką samą formę zapisu, jak jej poprzednik, jednak tym razem nie była ona nigdy publikowana na Instagramie. Książka składa się z 5 sezonów, podzielonych na 52 odcinków i jak sama Nicole wspomina – niby jest o ślubie, ale nie do końca.
W tej części autorka skupia się na opisywaniu przygotowań do ślubu oraz do historii, których nie opisała w ISOMie. Nie ukrywam, że trochę się zawiodłam – miała być opowieść o ślubie, a jest o nim tylko jeden sezon. W pozostałych opisywani są bohaterowie, których poznaliśmy już w pierwszej części.
Ponad to oczekiwałam od ISOŚia mniejszej ilości błędów interpunkcyjnych, stylistycznych – nie wiem, kto zajmował się korektą tekstu, ale błędy tutaj występujące rażą. I o ile mogłam przymknąć na nie oko w pierwszej części, tak tutaj już niestety nie potrafię. Rozumiem, że Nicole w całym swoim życiu tylko na jednej lekcji języka polskiego, ale poprawienie tych błędów należy już do korektora.
Moja ocena: 5/10. Książka lekka, przypominająca pogaduchy przyjaciółek.




środa, 1 listopada 2017

4. Święto Zmarłych

Pierwszy Listopada, czyli dzień Wszystkich Świętych.
Dzień, spędzany z rodzina nad grobami bliskich. Dzień zadumy i refleksji, zwłaszcza nad kruchością ludzkiego życia. Dzień, który dla Polaków jest tradycją, przenoszoną z pokolenia na pokolenie. Dzień tak bardzo dla nas istotny.

Dlaczego więc od wielu, wielu lat zauważamy pewien 'trend' na cmentarzach - swoistą rewię mody. Każdy chce pokazać się, z jak najlepszej strony, dobierając idealne ubranie - najlepiej nowe i z modnego butiku (metka też ma znaczenie). Kurtki/płaszcze do tego odpowiednie buty/szale/rękawiczki. Panowie po prostu nikną w tych wszystkich różnorakich barwach, stanowiąc tło dla swoich partnerek.
Czasem mam po prostu wrażenie, że część osób nie idzie na groby bliskich, by się za nich pomodlić w skupieniu, tylko chcą się 'pokazać' - by inni po prostu zazdrościli. Ich 'sceną' są w tym momencie niestety cmentarze - w końcu pierwszego listopada jest tam największa 'frekwencja'. Całe miasto w jednym miejscu! Lepiej się nie da, prawda?
Nie można oczywiście zapomnieć o ulicznych sprzedawcach. I o ile całkowicie rozumiem sprzedaż zniczy i kwiatów, nie umiem pojąć czemu w tym dniu są sprzedawane również obwarzanki, frytki, lizaki, a nawet balony! Dla mnie to zupełnie nie jest ani czas, ani miejsce na robienie takich zakupów!

I pewnie, gdyby nie wieczorny spacer na cmentarz, zostałaby we mnie ta gorycz i miałabym naprawdę złą opinię na ludzi, żyjących w XXI wieku. A jednak - gdy zobaczyłam zadumę, smutek na twarzach mijających mnie ludzi, to nadzieja w sercu odżyła.
Nadzieja na to, że ten dzień nadal będzie niósł w sobie wyjątkowe przesłanie.


czwartek, 5 października 2017

3. Dwa lata


Dwa lata temu mój świat został wywrócony do góry nogami.
Dwa lata temu wspólnie rozpoczęłyśmy nową przygodę.
Dwa lata temu zaczęłam zapisywać strony księgi życia, o których nie miałam pojęcia.
Dwa lata temu nie przypuszczałam, ile doświadczę przez ten czas.
Dwa lata temu nie wiedziałam, że taka mała istotka, może tak dużo zmienić.





Nie ukrywam, że te dwa lata były usłane różami (jeśli były, to były to róże z kolcami). Ostatni czas nazwałabym przeżyciem całej plejady barw. Od bieli po czerń, ze wszystkimi odcieniami szarości, błękitu, czerwieni i żółci.
Czasem bywało bardzo trudno. Czasem zwątpienie, złość, żal brało nade mną górę. W takich chwilach wystarczała ufność mojej córki, która największy mrok  rozpraszała samym uśmiechem lub przytuleniem tymi swoimi małymi, ciepłymi rączkami.
Czasem też przeżywałyśmy dni pełne śmiechu i radości. Pełne nowych doświadczeń i wspólnych przygód.
Te ostatnie dwa lata to nieustająca wędrówka, podczas której poznajemy nie tylko siebie wzajemnie, ale i zupełnie nowe miejsca.

Ostatnie dwa lata zupełnie zmieniły mój punkt widzenia. Zmieniły się nie tylko moje priorytety, ale i punkt widzenia na dużo spraw. I o tym właśnie będzie to miejsce. Nasz mały skraj blogowego życia.



poniedziałek, 6 lutego 2017

2. Recenzja filmu "La la land"

Post miał być wczoraj, ale Baboszka na to nie pozwoliła. Wczoraj miałam małą przylepę, która wcale nie chciała pójść spać. Dzisiaj za to nadrabiam i zapraszam na recenzję filmu "La la land".

"La la land" 


Tegoroczny triumfator Złotych Globów (siedem nagród w tym dla najlepszej komedii lub musicalu, najlepszych aktorów pierwszoplanowych we wspomnianej kategorii, czy najlepszego scenariusza). Nominowany aż w czternastu kategoriach do tegorocznych Oscarów.

"La la land" to kwintesencja wszystkiego, co kocha Hollywood. To historia marzycieli, którzy podążają za swoimi pragnieniami. Ją - poznajemy w chwili, gdy pracuje jako baristka i przygotowuje kawę dla znanej aktorki. Jego zaś - gdy gra 'do kotleta', chcąc ubierać pieniądze na swój wymarzony klub. Spotykają się w chwili największego zwątpienia, ale wielka miłość nie wybucha od razu - wręcz przeciwnie. Potrzebują kilku spotkań, by zrozumieć, że są dla siebie stworzeni.

Czy taka miłość, jak ich ma szansę przetrwać?
Czy są w stanie spełnić swoje marzenia?
Czy w drodze do celu nie dopadnie ich przygnębienie? Zwątpienie? Wzajemne pretensje?

Przez cały film kibicowałam dwójce bohaterów, nie tylko by spełnili swoje marzenia, ale i by obronili swoją miłość.
Przed pójściem do kina przeczytałam, że film ma otwarte zakończenie. Nie zgodzę się jednak z tą opinią. Moim zdaniem zakończenie jest słodko-gorzkie, z pewną wyczuwalną konkluzją - że życie to suma wyborów i tylko od nas samych zależy, jak będzie ono wyglądało.


Muzyka to zupełnie inna 'bajka'.
Film rozpoczyna się dość lekkim utworem "Another Day Of Sun", wywołujący uśmiech i wprawiający w dobry nastrój od samego początku. Ja sama, siedziałam i uśmiechałam się od ucha do ucha i po prostu chłonęłam.
W taneczny nastrój wprawił mnie John Legend z swoim "Start A Fire" - w tym momencie miałam ochotę wstać i zacząć tańczyć.
"City of Stars" - to z kolei piosenka, którą nuciłam jeszcze przez kilka dni po seansie. To utwór, który skradł wiele serc, mojego ukradł jednak tylko trochę.
Moim faworytem, melodią w której się zakochałam jest utwór, wykonywany przez Emmę Stone. "Audition (The Fools Who Dream)" to piosenka o marzeniach, pragnieniach, o tym co w życiu jest ważne. O tym, że warto jest podążać za marzeniem, które nas ukierunkowuje. I bez którego nasze życie życie było by po prostu puste.


Film 8/10
Muzyka 10/10
Aktorzy 9/10
Seans obejrzany w toruńskim Cinema City - 27/01/2017 r.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony filmu.

środa, 1 lutego 2017

1. Nowy początek

Z kubkiem ulubionej herbaty z jednej strony, a KSH (Kodeksem Spółek Handlowych) mówię "dzień dobry", a właściwie "dobry wieczór".
Pomysł założenia własnego miejsca w sieci siedział we mnie już od dawna. Pierwsza próba jednak była nieprzemyślana do końca i zbyt pochopna.
Dziś przychodzę do Was z nową energią, pomysłami i mam nadzieję, że przypadną one do gustu.

Co u Nas? Baboszka skończyła 16 miesięcy, a ja zastanawiam się kiedy to minęło. Przecież dopiero co była taka maleńka! Pamiętam, jak w szpitalu bałam się Jej dotknąć z obawy, że zrobię Jej krzywdę. Dziś zaś boję się, że sama może zrobić sobie krzywdę. Tak, dzieci w tym wieku mają przewspaniałe pomysły, tylko nie wiem skąd na nie wpadają. I o genialnych pomysłach Baboszki z pewnością będzie jeszcze nie raz, nie dwa.

Tymczasem uciekam do wspomnianego na początku kodeksu - w sobotę mam egzamin i jeśli Ktoś byłby tak miły, to może trzymać kciuki o 10! <uprzejmie proszę>


(A to jeden z moich najulubieńszych cytatów z tej strony)

 

W weekend zaś zapraszam na wpis o filmie "La la land", czyli zdobywcą największej ilości nominacji (14!) do Oscarów i siedmiu Złotych Globów!